Ostatni dzień w Rabacie pozostał nam na pakowanie. Wcześnie rano wstajemy, aby spakować się na spokojnie. Jest trochę roboty, przed nami ponad 3,5 tysiąca kilometrów, więc motocykle muszą być dobrze spięte i zabezpieczone. Zajmuje to trochę, ale jak zawsze dajemy radę.
To jest ostatni dzień podróży po Maroko na motocyklu w zasadzie niestety.
Pobudka rano i piękne widoki, miasteczko Azrou jest u podnóża gór, więc widoki są pierwszej klasy.
Pobudka wcześnie rano, jak zawsze, pierwszy stoję na nogach chyba już w zasadzie przywykłem!Robię obchód żeby raz jeszcze zapisać w pamięci to niezwykłe miejsce, dziedziniec Hotelu jaki jest obok również idealnie pasuje do krajobrazu.
Ruszyliśmy z Marakeszu, jak zawsze z „lekkim” poślizgiem w kierunku Ouarzazate. Standardowo przez góry więc widoki piękne. Jest to przełęćż Tizi ‚n’ Thickla, której drogi wiją się na wysokości ponad 2000 m n.p.m.
Kolejny dzień, pobudka rano. Słońce aż zachęcało do jazdy w zasadzie Śniadanko na spokojno, chleb z różnymi miodami, pakowanie i lecimy w trasę.
Z rana jak zobaczyliśmy widoki to każdemu szczęka opadła w zasadzie i nie ma co się dziwić, bo jak widać było w poprzednim poście góry powalały.
Szybkie sniadanie i ogarnięcie motocykli, dogadaliśmy się że możemy sprzęty wymyć bo po wcześniejszej jeździe w deszczu wyglądały jak motocykle pustynne. Pakowanie, ustalenie trasy i w drogę.
Plan był taki, że z samego ranka ruszamy do Casablanki a później do Beni Melall, jednak rano zostało to mocno zweryfikowane przez pogodę. Jak tylko otworzyliśmy oczy, to zobaczyliśmy mokre drogi oraz deszcz – niezbyt fajnie. Człowiek pierwszy raz w życiu jedzie do Afryki, sprawdza pogodę przed wyjazdem dzień w dzień i jest zawsze słonecznie, a tutaj na miejscu jak na złość pada. Nieprawdopodobne a jednak
Jeden dzień poświęciliśmy w całości stolicy Maroka. Uwarunkowane to było zmęczeniem po dość długiej podróży oraz tym, że jakby nie było jest to stolica, więc stwierdziliśmy, że warto.
W związku z tym, rano po śniadaniu ruszyliśmy na oglądanie Rabatu od środka.
Przez całą Francję pogoda deszczowa. Na bramkach rzeźnia.
W całej Francji oraz Hiszpanii nie mogliśmy zapłacić naszą karta wyjazdowa (założona specjalnie na wyjazd), nie jest to wina karty jako że na stacjach benzynowych normalnie działała. W Hiszpanii żeby było śmieszniej żadna nasza karta nie przeszła, nawet visa. Czyli najlepiej mieć gotówkę i to raczej nie małą, jako że autostrady w Hiszpanii i Francji nie należą do tanich. Hiszpania pod kątem płatnych dróg to pogrom, więc w trakcie trasy nastąpiła zmiana planów i zdecydowaliśmy się jechać drogami bezpłatnymi. Decyzja okazała się bardzo dobra bo jakość dróg idealna. Szybkie zmiany za kółkiem co jakiś czas i lecimy.
Najnowsze komentarze